Ohayo!
Julio, możesz być z siebie dumna. Występujesz tu! Madzia też, bo ona też tu mówi całe 5 zdań! Dobra, wiem, że to trochę mało, ale na święta coś musi być, nie? Mój kochany Kubuś znów musiał mnie zaganiać do roboty (o dziewiątej wyciągnął mnie z łóżka, brzydal jeden).
Dwa słowa do Stalina. Nie wiesz, że nie wolno strzelać do tego, kto o tobie pisze? I dziękuję za kartkę.
Zuzia, kochanie, ciasteczkowych ci życzę! Ech... Może lepiej nie. Jeszcze mi pękniesz z przejedzenia i z kim ja będę pisać? A ty, Kapelusznik, pilniuj je tam, coby nie przytyła! Wszystkim życzę smacznej choinki i fajnych prezentów i pojemnego żołądka!
Pozdrawiamy Julkę, Madzię, Józia, Zuzię, Olę, Sebastiana, Roberta, Maję i wszystkich, których nie znam!
Kangei!
★★★
Wczesnym rankiem...
Ola z plastikowych reklamówek z logiem Biedronki wyciągnęła trzy ogromne tabliczki czekolady, kisiel we wszystkich kolorach tęczy, budyń czekoladowy i waniliowy, paczkę granulowanej herbaty, dwa opakowania ciasteczek z czekoladą, trzy czy cztery paczki chipsów, paluszki i colę w butelce i postawiła to wszystko na blacie w malutkiej kochni. Rozejrzała się po pokoju. Zuzia, Emilka i Paulina spały, jakby w ogóle nie zauważyły, że ich współlokatorka wybrała się na spacer do sklepu. W sumie nie było to dziwne — przecież o wpół do siódmej rano w sobotę dziewczyny jeszcze smacznie chrapały.
Dziewczyna upchnęła zakupy do szafki z miskami, żeby przyjaciółki nie mogły przedwcześnie ich pożreć, chociaż i to nie było pewne. Zuzia potrafiła wyniuchać kisiel na pięć metrów.
Kiedy domykała szafkę, właśnie otwierał oczy Kisielkowy Potwór (czyt. Zuza) i okrył się szczelniej kołdrą, żeby ciepełko nie uciekało. Ola szybciutko, na paluszkach podbiegła do stołu, który stał na środku. Gruba dywanowa warstwa tłumiła jej kroki, pomagając dotrzymać zakupy w tajemnicy.
Zuzia ziewnęła, odwróciła się na drugi bok i zasnęła znowu. Ola w duchu odetchnęła z ulgą. Kisiel uratowany. Teraz musi dopilnować, żeby dziewczyny nie zbliżały się do maciupeńkiej kuchni.
Usiadła na własnym łóżku, wokół siebie uwiła gniazdo z kołdry i mnóstwa poduszek (miała poduszkową manię), po czym sięgnęła po książkę, którą wczoraj zaczęła czytać. Była to „Wojna Cukierkowa” Brandona Mulla. Ciekawa była, ale nie podbiła jej serca — wciąż należało do co najmniej dwudziestu ulubionych książek.
★
Dwie godziny później obudziła się Paulina i zaraz pomaszerowała do łazienki. Tuż po niej wstała Zuza.
Dziewczyna pobiegła do kuchni, nastawiła wodę na herbatę i wskoczyła z powrotem do łóżka, które nie zdążyło utracić tyle ciepła, żeby przestało być atrakcyjne. Ola obserwowała ją dziwnym wzrokiem, że aż zapytała:
— Co? Ktoś mnie obsmarował pastą do butów, że się tak patrzysz? A może obśliniłam poduszkę? — Zuzia obmacała swoją twarz, następnie poduszkę ze Smerfami.
— Ej, ej, ej! Co moja poducha robi w twoim łóżku?! — krzyknęła wzburzona Ola.
— Leżała sobie bezpańsko na podłodze, to ją przygarnęłam — wzruszyła ramionami. Ola machnęła ręką, dając znać, że przyjaciółka może ją sobie przywłaszczyć.
Obudziła się Emilka, największy śpioch ever, co było nie do pojęcia. Zazwyczaj w weekendy nie wstawała przed dziesiątą, a tu taka niespodzianka!
— Dzień dooobry — powiedziała, ziewając.
— Emi, jest dopiero za dwadzieścia dziewiąta — powitał ją Kapelusznik przerażonym tonem.
— Ohayo! Dobrze spałaś? — spytała Zuzia, wyskoczyła z łóżka, pobiegła zrobić herbatę i zaraz wróciła z trzema kubkami. Podała po jednym Oli i Emili, a sama przykryła się kołdrą.
— Dzięki za herbatę. Spałam bardzo dobrze. Nie miałam żadnych horrorowych snów. Patatajałam na jednorożcu. To chyba nie może zwiastować nieszczęścia, nie?
— Myślę, że nie — odparła Paulina.
— Ale nigdy nic nie wiadomo — dodała Ola.
Za oknem pierwsze krople spadły na trawę, a po chwili rozpadało się okropnie.
— Pogoda do spania — zauważyła Ola, dopiła herbatę i postanowiła odespać dzisiejszy ranek. Szczęście, że poszła na zakupy zanim lunął deszcz. Położyła się do łóżka, otuliła kołdrą i zamknęła oczy. Śniadanie poczeka.
★
Na śniadanie był kurczak, ziemniaki i sałatka, a do tego zupa jarzynowa. Emilka pochłonęła swój cały talerz zupy, a do tego jeszcze porcję Zuzi (która tej zupy nienawidziła), po czym upchnęła w swoim żołądku udo kurczaka i porządną porcję ziemniaków. I jeszcze miała miejsce na deser. Deserem okazało się ciasto z zieloną galaretką. Dwa kawałki w mgnieniu oka zniknęły z talerza Emilki.
— Spokojnie, dziewczyno, przecież dzisiaj jeszcze mamy piżama-party, nie zapominaj się — ostrzegła ją Paulina, pakując sobie do buzi kolejną łyżkę kremu czekoladowego.
— Przytyjecie, jeśli będziecie tyle jeść — powiedział przechodzący obok Kamil.
— Sam przytyjesz, głupolu! — wrzasnęła za nim Emilka. Chłopak trafił w jej czuły punkt. Nienawidziła świadomości, że przez te pyszności straci już i tak krągłą figurę. Kamil zaśmiał się tylko i wyszedł ze stołówki.
— Nie zdziwię się, jeśli po następnym takim tekście Emi rzuci w niego jedzeniem — powiedziała Ola.
— Szkoda marnować na takiego debila — odparła Emilka. Odsunęła od siebie talerz. — Mam jeszcze ochotę na ciasto, ale sobie odpuszczę — dodała z żalem.
— Jednak uwaga Kamila chyba do ciebie dotarła — zauważyła Zuzia.
— Sugerujesz coś? — oburzona dziewczyna patrzyła na Zuzię jak Paulina na profesor Słupek podczas ostatniej lekcji.
— Nic nie sugeruję — Kot zaniósł się śmiechem, a kiedy się uspokoiła, wstała. — Chodźmy już do pokoju. Czas na popołudniową drzemkę.
— Przecież dopiero co wstałaś z łóżka! Nawet się nie poczesałaś — zaoponowała Ola, ale Zuza puściła jej uwagę mimo uszu. — Ech... Co ja z wami mam?... — westchnęła i dziewczyny wróciły do pokoju.
★
Ola stawiała kreski stanowczo, ale delikatnie. Wkrótce spod jej ołówka powstała mangowa postać — mężczyzna śpiewający do mikrofonu. Pokolorowała obrazek i powiesiła wśród innych swoich prac, zdobiących ścianę nad łóżkiem. Był tu Miyamura, Servamp, parę postaci z Shingeki no Kyojin, Touka z Tokyo Ghoula i Naruto w różnych pozach.
Dziewczyna zabierała się za rysowanie kolejnej postaci, L-a z Death Note'a, kiedy zadzwonił telefon.
— Halo?
— Mam problem. Mam ubrać piżamę w szkocką kratę czy w krowie łatki? — spytała Magda Królik po drugiej stronie słuchawki.
— Którą chcesz. W pierwszej będziesz wyglądać jak McGonagall, w drugiej niczym bardzo wielka czekoladożerna krowa — powiedziała Ola i rozłączyła się, pozostawiając Madzię sam na sam z tym dylematem.
— Z kim rozmawiasz? — spytała sennie Emila.
— Z Draco Malfoyem — odparła Ola, założyła słuchawki na uszy i odpłynęła w stronę krainy rysunków na tratwie na rzece Muzyki.
Później...
— Zuza?
— Mmmh...?
— Będzie kisiel?
— Bez kisielu nie ma imprezy. Jest kisiel, jest impreza.
— ...
— ...
— Zuza?
— Noo...?
— Dlaczego kisiel nazywa się kisiel?
— Nie mam pojęcia, ale kojarzy mi się z kiszoną kapustą.
— Tak zacna potrawa zasługuje na lepsze miano, które nie będzie się kojarzyło z niczym niedobrym.
— Skoro tak cię to boli, to może wymyślisz dla niego lepszą nazwę, Emi?
— ...
— ...
— Zuza?
— Słucham.
— Ucieknijmy ze szkoły.
— Nie chce mi się...
— ...
— ...
— Zuza?
— Co znowu?
— Chcesz już Gwiazdkę?
— Nawet nie wiesz, jak bardzo. Całe dwa tygodnie bez matematyki. Raj.
— A gdybyśmy tak wykurzyły stąd Smoczycę?
— Gdybym była normalna, powiedziałabym: „Zwariowałaś?!”. A jako że jestem trochę mniej normalna, powiem: to dobry pomysł, ale nie nalepszy czas. Zacznijmy oszczędzać, to wpuścimy jej do pokoju gaz.
— ...
— ...
— Nie wiedziałam, że potrafisz rymować.
— Ja też nie.
— Zuzia?
— No, mów.
— Mogłabyś już zdjąć mi tę czapkę z głowy?
— Ale po co? Jest zimno.
— Nic nie widzę...
Jedno szarpnięcie za bąbel na końcu czapki. Drugie. Trzecie. I w końcu Emila zobaczyła światło dzienne. Stały w swoim pokoju, tuż przy oknie. Ola dalej rysowała, kołysząc się w rytm piosenek Adama Lamberta, a Paulina gdzieś polazła i dotąd nie wróciła.
— Dlaczego macie na sobie ubrania zimowe? — spytał Kamil, zerkając zza uchylonych drzwi na korytarz.
— Nie twój interes — warknęła Zuzia, odwracając się przodem do drzwi. — W ogóle tutaj są sypialnie dziewczyn, więc co tutaj robisz?
— Szedłem do was.
— Po co? — spytała Emilka.
Kamil wzruszył ramionami.
— A co, nie wolno mi koleżanek odwiedzić?
— My heart is a ghost town! — wydarła się Ola, nie zważając na to, że nie jest sama. Chyba nawet nie zauważyła chłopaka.
— Ooo, Adam Lambert? Uwielbiam go! — zawołał Kamil. — A wracając do was, to czemu macie te zimowe kurtki na sobie?
Zuzia wzruszyła ramionami, ale pod grubą warstwą puchu chyba nie było tego widać.
— Czekamy na święta — Emi zdradziła mu tajemnicę.
— Przegrzejesz się — powiedział Kamil i ściągnął jej czapkę i szalik.
— I co wtedy? Będę chora? Umrę?
Chłopak podrapał się po głowie.
— Właściwie to nie wiem. Ale lepiej to ściągnijcie. Mam do was sprawę. Czemu kisiel nazywa się kisiel? Kojarzy mi się z kiszonymi ogórkami.
— Też przed chwilą miałyśmy tu takie rozkminy. Doszłyśmy do wniosku, że taka wspaniała chemiczna potrawa instant zasługuje na mniej haniebne miano — powiedziała Emilka, ściągając z siebie wełniany sweter.
— A gdzie zgubiłyście Paulinę? Zwiała wam?
— Gdzieś się szlaja. Pewnie zbiera igły, żeby zrobić choinkę.
— Do świąt zostały jeszcze prawie cztery miesiące! Dziwne jesteście.
— Wow. Teraz na to wpadłeś? — zdziwiła się Zuzia.
— Dobra, ja się jednak ewakuuję.
Kamil zniknął za drzwiami, a Paulina zastukała w okno. Zuzia wytrzeszczyła oczy.
— Otworzysz wreszcie to cholerne okno?! Zimno jest!
Emilka pospieszyła jej na pomoc.
— Dzięki.
Paulina wspięła się na parapet i zgrabnie przelazła do środka. W tym momencie Ola krzyknęła w rytmie piosenki Britney Spears:
— Gdzie mnie z tymi mokrymi buciorami na czystą podłogę! Do jasnej Anielki, Paulina! Czy ty zawsze musisz wchodzić przez okno?!
— Mamy pokój na parterze, trzeba z tego korzystać — odparła dziewczyna i zdjęła buty.
— Masz to? — spytała Zuzia.
— Oczywiscie, że mam. W sumie to łatwo było to zdobyć — powiedziała i pomachała dziewczynom przed nosem torebką cukierków, zwędzonych jakiemuś pierwszoklasiście. — Właściwie to dlaczego siedziałyście w zimowych ubraniach? — zdziwiła się.
— Czekamy na święta, a co! — odparła zadowolona z siebie Zuzia.
— Chodźmy ubierać choinkę! — zawołała Paulina.
— A masz choinkę? Ja tu żadnej nie widzę...
— No to same zrobimy, taką kartonową! — Paulina była podekscytowana jak nigdy dotąd. Ruszyła do drzwi, żeby pobiec do kanciapy woźnego i wziąć olbrzymi karton, tak wielki, jak ona sama.
Wieczorem...
Emila jako ostatnia wyszła z łazienki, kiedy rozległo się pukanie do drzwi pokoju numer dziewięć. Zuzia otworzyła drzwi i do środka weszły Julka Wranik, Edyta Sobota i Magda Królik. Wszystkie trzy były w piżamach, pod jedną pachą trzymały koc i poduszkę, pod drugą siatki z przekąskami.
— Witamy zacne towarzyszki w naszych skromnych progach — powitała je Ola i z przesadną powagą pokłoniła się nowo przybyłym. Edycie drgnął kącik ust, ale się nie roześmiała.
— Zapraszamy do telewizjora — powiedziała Emilka i wskazała na stojącą obok kartonowej choinki plazmę. Dziewczyny usadowiły się na poduszkach przed ekranem i Paulina wsadziła płytę do odtwarzacza DVD.
— Co to za film? — spytała Magda, ale Paulina tylko uśmiechnęła się tajemniczo.
— To jest tajemnica — odpowiedziała Ola i poszła do kuchni przygotować kisiel.
Godzinę później znudzona Paulina wyłączyła odtwarzacz.
— Nie wiedziałam, że to będzie takie nudne. I to niby jest film akcji.
— Cóż... Może... — zaczęła Madzia, ale wtedy Ola krzyknęła:
— Emi! Do jasnej cholery! Rozlewasz colę! Zapaćkałaś podłogę kisielem!
— Nie matkuj mi tu — mruknęła Emilka i wsadziła łokieć do kiślowej plamy.
— Wiedziałam, że tak będzie! Po szmatę i ścieraj mi to, ale już! — wrzasnęła Ola, a i podniosła się leniwie.
— Dobra, dobra, nie drzyj się już tak... — powiedziała, przewróciła oczami i poszła po ścierkę, wdeptując po drodze chipsa.
Ołkej. Kolejny post z ciągiem dalszym tego rozdziału postaram się dodać do niedzieli 3 stycznia. Aha! 20.01.2016 Hogwart ma urodziny! Nie zapomnijcie złożyć nam życzeń! A 17.01.2016 Zuzia będzie miała urodzinki! ^.^ Pozdrawiamy Zuzkę!
Jestem więksiejszym śpiochem!
OdpowiedzUsuń~Kot
I oddawaj mi moją jarzynową!!!
Usuń~Kot
Aha. Mam rozumieć, że mam ją wyrzygać, tak? ;)
Usuń*rozwarza wszystkie za i przeciw*
UsuńTak.
*podstawia talerz*
~Kot
A ja jarzynową lubię :D I też jestem śpiochem xD
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na nn! ♥
Maggie
Bałagan. Bałagan wszędzie...
OdpowiedzUsuń*załamka*
Phi... Milka... Prawdziwa czekolada to gorzka czekolada z co najmniej 89% zawartością kakao, a nie tylko cukru!!!
Wykończycie mnie kiedyś.
*zabiera słuchawki z powyższego opowiadania, i odpływa w słodkie uwertury Czajkowskiego*
A dziękuję za komplement. Bardzo miło mi poznać generalnego Sprzątacza w naszej szkole :) Drav pozdrawia!
UsuńNo wiesz...
UsuńSzkoły sprzątać nie będę, nawet Levi nie byłby tak postrzelony.
Chociaż w sumie...
Usuń*przypomina sobie klub sprzataczy murów z seri dodatkowej Ataku tytanow*
Ok. Levi jednak jest wiekszym świrem...
Biedny kisiel[*]. A tak na poważnie rozdział cud miód. Czekam na więcej i na wieczór z Draco.
OdpowiedzUsuń* myśli o "Opętanych Demonami Przeszłości"*
Odpowiednia długość :) zapraszam do mnie.