środa, 16 grudnia 2015

2. Koszulka, pilot i rozlany kisiel, czyli filmowa noc z Draconem Malfoyem w roli głównej [1]

   Ohayo!

   Julio, możesz być z siebie dumna. Występujesz tu! Madzia też, bo ona też tu mówi całe 5 zdań! Dobra, wiem, że to trochę mało, ale na święta coś musi być, nie? Mój kochany Kubuś znów musiał mnie zaganiać do roboty (o dziewiątej wyciągnął mnie z łóżka, brzydal jeden).
   Dwa słowa do Stalina. Nie wiesz, że nie wolno strzelać do tego, kto o tobie pisze? I dziękuję za kartkę.
   Zuzia, kochanie, ciasteczkowych ci życzę! Ech... Może lepiej nie. Jeszcze mi pękniesz z przejedzenia i z kim ja będę pisać? A ty, Kapelusznik, pilniuj je tam, coby nie przytyła! Wszystkim życzę smacznej choinki i fajnych prezentów i pojemnego żołądka!

Pozdrawiamy Julkę, Madzię, Józia, Zuzię, Olę, Sebastiana, Roberta, Maję i wszystkich, których nie znam!

Kangei!


★★★

Wczesnym rankiem...
   Ola z plastikowych reklamówek z logiem Biedronki wyciągnęła trzy ogromne tabliczki czekolady, kisiel we wszystkich kolorach tęczy, budyń czekoladowy i waniliowy, paczkę granulowanej herbaty, dwa opakowania ciasteczek z czekoladą, trzy czy cztery paczki chipsów, paluszki i colę w butelce i postawiła to wszystko na blacie w malutkiej kochni. Rozejrzała się po pokoju. Zuzia, Emilka i Paulina spały, jakby w ogóle nie zauważyły, że ich współlokatorka wybrała się na spacer do sklepu. W sumie nie było to dziwne — przecież o wpół do siódmej rano w sobotę dziewczyny jeszcze smacznie chrapały.
   Dziewczyna upchnęła zakupy do szafki z miskami, żeby przyjaciółki nie mogły przedwcześnie ich pożreć, chociaż i to nie było pewne. Zuzia potrafiła wyniuchać kisiel na pięć metrów.
   Kiedy domykała szafkę, właśnie otwierał oczy Kisielkowy Potwór (czyt. Zuza) i okrył się szczelniej kołdrą, żeby ciepełko nie uciekało. Ola szybciutko, na paluszkach podbiegła do stołu, który stał na środku. Gruba dywanowa warstwa tłumiła jej kroki, pomagając dotrzymać zakupy w tajemnicy.
   Zuzia ziewnęła, odwróciła się na drugi bok i zasnęła znowu. Ola w duchu odetchnęła z ulgą. Kisiel uratowany. Teraz musi dopilnować, żeby dziewczyny nie zbliżały się do maciupeńkiej kuchni.
   Usiadła na własnym łóżku, wokół siebie uwiła gniazdo z kołdry i mnóstwa poduszek (miała poduszkową manię), po czym sięgnęła po książkę, którą wczoraj zaczęła czytać. Była to „Wojna Cukierkowa” Brandona Mulla. Ciekawa była, ale nie podbiła jej serca — wciąż należało do co najmniej dwudziestu ulubionych książek.

   Dwie godziny później obudziła się Paulina i zaraz pomaszerowała do łazienki. Tuż po niej wstała Zuza.
   Dziewczyna pobiegła do kuchni, nastawiła wodę na herbatę i wskoczyła z powrotem do łóżka, które nie zdążyło utracić tyle ciepła, żeby przestało być atrakcyjne. Ola obserwowała ją dziwnym wzrokiem, że aż zapytała:
   — Co? Ktoś mnie obsmarował pastą do butów, że się tak patrzysz? A może obśliniłam poduszkę? — Zuzia obmacała swoją twarz, następnie poduszkę ze Smerfami.
   — Ej, ej, ej! Co moja poducha robi w twoim łóżku?! — krzyknęła wzburzona Ola.
   — Leżała sobie bezpańsko na podłodze, to ją przygarnęłam — wzruszyła ramionami. Ola machnęła ręką, dając znać, że przyjaciółka może ją sobie przywłaszczyć.
   Obudziła się Emilka, największy śpioch ever, co było nie do pojęcia. Zazwyczaj w weekendy nie wstawała przed dziesiątą, a tu taka niespodzianka!
   — Dzień dooobry — powiedziała, ziewając.
   — Emi, jest dopiero za dwadzieścia dziewiąta — powitał ją Kapelusznik przerażonym tonem.
   — Ohayo! Dobrze spałaś? — spytała Zuzia, wyskoczyła z łóżka, pobiegła zrobić herbatę i zaraz wróciła z trzema kubkami. Podała po jednym Oli i Emili, a sama przykryła się kołdrą.
   — Dzięki za herbatę. Spałam bardzo dobrze. Nie miałam żadnych horrorowych snów. Patatajałam na jednorożcu. To chyba nie może zwiastować nieszczęścia, nie?
   — Myślę, że nie — odparła Paulina.
   — Ale nigdy nic nie wiadomo — dodała Ola.
   Za oknem pierwsze krople spadły na trawę, a po chwili rozpadało się okropnie.
   — Pogoda do spania — zauważyła Ola, dopiła herbatę i postanowiła odespać dzisiejszy ranek. Szczęście, że poszła na zakupy zanim lunął deszcz. Położyła się do łóżka, otuliła kołdrą i zamknęła oczy. Śniadanie poczeka.

   Na śniadanie był kurczak, ziemniaki i sałatka, a do tego zupa jarzynowa. Emilka pochłonęła swój cały talerz zupy, a do tego jeszcze porcję Zuzi (która tej zupy nienawidziła), po czym upchnęła w swoim żołądku udo kurczaka i porządną porcję ziemniaków. I jeszcze miała miejsce na deser. Deserem okazało się ciasto z zieloną galaretką. Dwa kawałki w mgnieniu oka zniknęły z talerza Emilki.
   — Spokojnie, dziewczyno, przecież dzisiaj jeszcze mamy piżama-party, nie zapominaj się — ostrzegła ją Paulina, pakując sobie do buzi kolejną łyżkę kremu czekoladowego.
   — Przytyjecie, jeśli będziecie tyle jeść — powiedział przechodzący obok Kamil.
   — Sam przytyjesz, głupolu! — wrzasnęła za nim Emilka. Chłopak trafił w jej czuły punkt. Nienawidziła świadomości, że przez te pyszności straci już i tak krągłą figurę. Kamil zaśmiał się tylko i wyszedł ze stołówki.
   — Nie zdziwię się, jeśli po następnym takim tekście Emi rzuci w niego jedzeniem — powiedziała Ola.
   — Szkoda marnować na takiego debila — odparła Emilka. Odsunęła od siebie talerz. — Mam jeszcze ochotę na ciasto, ale sobie odpuszczę — dodała z żalem.
   — Jednak uwaga Kamila chyba do ciebie dotarła — zauważyła Zuzia.
   — Sugerujesz coś? — oburzona dziewczyna patrzyła na Zuzię jak Paulina na profesor Słupek podczas ostatniej lekcji.
   — Nic nie sugeruję — Kot zaniósł się śmiechem, a kiedy się uspokoiła, wstała. — Chodźmy już do pokoju. Czas na popołudniową drzemkę.
   — Przecież dopiero co wstałaś z łóżka! Nawet się nie poczesałaś — zaoponowała Ola, ale Zuza puściła jej uwagę mimo uszu. — Ech... Co ja z wami mam?... — westchnęła i dziewczyny wróciły do pokoju.

   Ola stawiała kreski stanowczo, ale delikatnie. Wkrótce spod jej ołówka powstała mangowa postać — mężczyzna śpiewający do mikrofonu. Pokolorowała obrazek i powiesiła wśród innych swoich prac, zdobiących ścianę nad łóżkiem. Był tu Miyamura, Servamp, parę postaci z Shingeki no Kyojin, Touka z Tokyo Ghoula i Naruto w różnych pozach.
   Dziewczyna zabierała się za rysowanie kolejnej postaci, L-a z Death Note'a, kiedy zadzwonił telefon.
   — Halo?
   — Mam problem. Mam ubrać piżamę w szkocką kratę czy w krowie łatki? — spytała Magda Królik po drugiej stronie słuchawki.
   — Którą chcesz. W pierwszej będziesz wyglądać jak McGonagall, w drugiej niczym bardzo wielka czekoladożerna krowa — powiedziała Ola i rozłączyła się, pozostawiając Madzię sam na sam z tym dylematem.
   — Z kim rozmawiasz? — spytała sennie Emila.
   — Z Draco Malfoyem — odparła Ola, założyła słuchawki na uszy i odpłynęła w stronę krainy rysunków na tratwie na rzece Muzyki.

Później...
   — Zuza?
   — Mmmh...?
   — Będzie kisiel?
   — Bez kisielu nie ma imprezy. Jest kisiel, jest impreza.
   — ...
   — ...
   — Zuza?
   — Noo...?
   — Dlaczego kisiel nazywa się kisiel?
   — Nie mam pojęcia, ale kojarzy mi się z kiszoną kapustą.
   — Tak zacna potrawa zasługuje na lepsze miano, które nie będzie się kojarzyło z niczym niedobrym.
   — Skoro tak cię to boli, to może wymyślisz dla niego lepszą nazwę, Emi?
   — ...
   — ...
   — Zuza?
   — Słucham.
   — Ucieknijmy ze szkoły.
   — Nie chce mi się...
   — ...
   — ...
   — Zuza?
   — Co znowu?
   — Chcesz już Gwiazdkę?
   — Nawet nie wiesz, jak bardzo. Całe dwa tygodnie bez matematyki. Raj.
   — A gdybyśmy tak wykurzyły stąd Smoczycę?
   — Gdybym była normalna, powiedziałabym: „Zwariowałaś?!”. A jako że jestem trochę mniej normalna, powiem: to dobry pomysł, ale nie nalepszy czas. Zacznijmy oszczędzać, to wpuścimy jej do pokoju gaz.
   — ...
   — ...
   — Nie wiedziałam, że potrafisz rymować.
   — Ja też nie.
   — Zuzia?
   — No, mów.
   — Mogłabyś już zdjąć mi tę czapkę z głowy?
   — Ale po co? Jest zimno.
   — Nic nie widzę...
   Jedno szarpnięcie za bąbel na końcu czapki. Drugie. Trzecie. I w końcu Emila zobaczyła światło dzienne. Stały w swoim pokoju, tuż przy oknie. Ola dalej rysowała, kołysząc się w rytm piosenek Adama Lamberta, a Paulina gdzieś polazła i dotąd nie wróciła.
   — Dlaczego macie na sobie ubrania zimowe? — spytał Kamil, zerkając zza uchylonych drzwi na korytarz.
   — Nie twój interes — warknęła Zuzia, odwracając się przodem do drzwi. — W ogóle tutaj są sypialnie dziewczyn, więc co tutaj robisz?
   — Szedłem do was.
   — Po co? — spytała Emilka.
   Kamil wzruszył ramionami.
   — A co, nie wolno mi koleżanek odwiedzić?
   — My heart is a ghost town! — wydarła się Ola, nie zważając na to, że nie jest sama. Chyba nawet nie zauważyła chłopaka.
   — Ooo, Adam Lambert? Uwielbiam go! — zawołał Kamil. — A wracając do was, to czemu macie te zimowe kurtki na sobie?
   Zuzia wzruszyła ramionami, ale pod grubą warstwą puchu chyba nie było tego widać.
   — Czekamy na święta — Emi zdradziła mu tajemnicę.
   — Przegrzejesz się — powiedział Kamil i ściągnął jej czapkę i szalik.
   — I co wtedy? Będę chora? Umrę?
   Chłopak podrapał się po głowie.
   — Właściwie to nie wiem. Ale lepiej to ściągnijcie. Mam do was sprawę. Czemu kisiel nazywa się kisiel? Kojarzy mi się z kiszonymi ogórkami.
   — Też przed chwilą miałyśmy tu takie rozkminy. Doszłyśmy do wniosku, że taka wspaniała chemiczna potrawa instant zasługuje na mniej haniebne miano — powiedziała Emilka, ściągając z siebie wełniany sweter.
   — A gdzie zgubiłyście Paulinę? Zwiała wam?
   — Gdzieś się szlaja. Pewnie zbiera igły, żeby zrobić choinkę.
   — Do świąt zostały jeszcze prawie cztery miesiące! Dziwne jesteście.
   — Wow. Teraz na to wpadłeś? — zdziwiła się Zuzia.
   — Dobra, ja się jednak ewakuuję. 
  Kamil zniknął za drzwiami, a Paulina zastukała w okno. Zuzia wytrzeszczyła oczy.
   — Otworzysz wreszcie to cholerne okno?! Zimno jest!
   Emilka pospieszyła jej na pomoc.
   — Dzięki.
   Paulina wspięła się na parapet i zgrabnie przelazła do środka. W tym momencie Ola krzyknęła w rytmie piosenki Britney Spears:
   — Gdzie mnie z tymi mokrymi buciorami na czystą podłogę! Do jasnej Anielki, Paulina! Czy ty zawsze musisz wchodzić przez okno?!
   — Mamy pokój na parterze, trzeba z tego korzystać — odparła dziewczyna i zdjęła buty.
   — Masz to? — spytała Zuzia.
   — Oczywiscie, że mam. W sumie to łatwo było to zdobyć — powiedziała i pomachała dziewczynom przed nosem torebką cukierków, zwędzonych jakiemuś pierwszoklasiście. — Właściwie to dlaczego siedziałyście w zimowych ubraniach? — zdziwiła się.
   — Czekamy na święta, a co! — odparła zadowolona z siebie Zuzia.
   — Chodźmy ubierać choinkę! — zawołała Paulina.
   — A masz choinkę? Ja tu żadnej nie widzę...
   — No to same zrobimy, taką kartonową! — Paulina była podekscytowana jak nigdy dotąd. Ruszyła do drzwi, żeby pobiec do kanciapy woźnego i wziąć olbrzymi karton, tak wielki, jak ona sama.

Wieczorem...
   Emila jako ostatnia wyszła z łazienki, kiedy rozległo się pukanie do drzwi pokoju numer dziewięć. Zuzia otworzyła drzwi i do środka weszły Julka Wranik, Edyta Sobota i Magda Królik. Wszystkie trzy były w piżamach, pod jedną pachą trzymały koc i poduszkę, pod drugą siatki z przekąskami.
   — Witamy zacne towarzyszki w naszych skromnych progach — powitała je Ola i z przesadną powagą pokłoniła się nowo przybyłym. Edycie drgnął kącik ust, ale się nie roześmiała.
   — Zapraszamy do telewizjora — powiedziała Emilka i wskazała na stojącą obok kartonowej choinki plazmę. Dziewczyny usadowiły się na poduszkach przed ekranem i Paulina wsadziła płytę do odtwarzacza DVD.
   — Co to za film? — spytała Magda, ale Paulina tylko uśmiechnęła się tajemniczo.
   — To jest tajemnica — odpowiedziała Ola i poszła do kuchni przygotować kisiel.

Godzinę później znudzona Paulina wyłączyła odtwarzacz.
   — Nie wiedziałam, że to będzie takie nudne. I to niby jest film akcji.
   — Cóż... Może... — zaczęła Madzia, ale wtedy Ola krzyknęła:
   — Emi! Do jasnej cholery! Rozlewasz colę! Zapaćkałaś podłogę kisielem!
   — Nie matkuj mi tu — mruknęła Emilka i wsadziła łokieć do kiślowej plamy.
   — Wiedziałam, że tak będzie! Po szmatę i ścieraj mi to, ale już! — wrzasnęła Ola, a i podniosła się leniwie.
   — Dobra, dobra, nie drzyj się już tak... — powiedziała, przewróciła oczami i poszła po ścierkę, wdeptując po drodze chipsa.



Ołkej. Kolejny post z ciągiem dalszym tego rozdziału postaram się dodać do niedzieli 3 stycznia. Aha! 20.01.2016 Hogwart ma urodziny! Nie zapomnijcie złożyć nam życzeń! A 17.01.2016 Zuzia będzie miała urodzinki! ^.^ Pozdrawiamy Zuzkę!

10 komentarzy:

  1. Jestem więksiejszym śpiochem!
    ~Kot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I oddawaj mi moją jarzynową!!!
      ~Kot

      Usuń
    2. Aha. Mam rozumieć, że mam ją wyrzygać, tak? ;)

      Usuń
    3. *rozwarza wszystkie za i przeciw*
      Tak.
      *podstawia talerz*
      ~Kot

      Usuń
  2. A ja jarzynową lubię :D I też jestem śpiochem xD
    Z niecierpliwością czekam na nn! ♥
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
  3. Bałagan. Bałagan wszędzie...
    *załamka*
    Phi... Milka... Prawdziwa czekolada to gorzka czekolada z co najmniej 89% zawartością kakao, a nie tylko cukru!!!
    Wykończycie mnie kiedyś.
    *zabiera słuchawki z powyższego opowiadania, i odpływa w słodkie uwertury Czajkowskiego*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję za komplement. Bardzo miło mi poznać generalnego Sprzątacza w naszej szkole :) Drav pozdrawia!

      Usuń
    2. No wiesz...
      Szkoły sprzątać nie będę, nawet Levi nie byłby tak postrzelony.

      Usuń
    3. Chociaż w sumie...
      *przypomina sobie klub sprzataczy murów z seri dodatkowej Ataku tytanow*
      Ok. Levi jednak jest wiekszym świrem...

      Usuń
  4. Biedny kisiel[*]. A tak na poważnie rozdział cud miód. Czekam na więcej i na wieczór z Draco.
    * myśli o "Opętanych Demonami Przeszłości"*
    Odpowiednia długość :) zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń