czwartek, 4 lutego 2016

3. Pluszowe misie, kolorowa zajebistość i pieczenie ciasteczek, czyli dziwne zamiłowania Kamila B.

   Ohayo, goizamasu!
   Czy tylko ja mam dziwne odpały (nawet jak na mnie) po porannej latte? Proszę, powiedzcie mi, że nie tylko ja.
   Dzisiaj (tj. czwartek) wypiłam sobie po drodze do szkoły kubek latte z Żabki (bo tanio i po drodze ;)). Przez cały dzień miałam podejrzanie dobry humor, wenę i ogólnie czułam się wspaniale.
   Wiecie, że kawa cudownie działa na brak weny? Naprawdę, nie kłamczę! Druga połowa tego rozdziału była pisana pod wpływem kofeiny i chyba jest lepsza niż ta pierwsza :D
   Zadanie specjalne dla Oli i chętnych: potas, tlen, węgiel, wodór, ameryk, wolfram, arsen. Pozdrowienia dla tego, kto to rozwiąże ;*
   Ja pszepszaszam, że tak długo nie było rozdziału *skruszona* Gomenasai...
   Soł, enjoy!
   E&K
***
Specjalna dedykacja dla Zuzi i Kingi! Kocham was, wariatki! ♥
   — Dziewczyny! Pobudka! — zakrzyknęła dziarsko Ola, wymachując jakimś świstkiem papieru.
   — Daj nam spać, dopiero słońce wstało. A na dodatek jest wtorek — jęknęła Zuzia.
   — Jest wpół do siódmej. Najwyższy czas się zbierać — Dziewczyna była nieubłagana.
   — Mamy jeszcze masę czasu — powiedziała Paulina i przewróciła się na drugi bok.
   — A zobaczcie, co tutaj mam — Ola próbowała zwrócić uwagę przyjaciółek na trzymaną w ręce kartkę.
   — Lista zakupów? Paragon? Liścik miłosny? — strzelała Emilka.
   — Jak wstaniecie, to się dowiecie.

Godzinę później
   — No, co tam masz? — spytała Olę Emilka, wcinając tosta z serem.
   — Pracę — odpowiedział dumny z siebie Kapelusznik.
   — I po to wyciągnęłaś nas z łóżka o szóstej trzydzieści?! — zapytała z wyrzutem Zuzka. — Jesteś niedobra! Żeby tak budzić przyjaciółki tylko po to, żeby oznajmić, że znalazłaś pracę.
   — Też cię kocham — odcięła jej się Ola.
   Do dziewcząt niespodziewanie dosiadł się Kamil z Mateuszem. Ten pierwszy wcisnął się na krzesło obok Emilki i Oli, a ten drugi usiadł między Pauliną i Zuzią.
   — Cześć, dziewczyny — Kamil uśmiechnął się promiennie do koleżanek. — Dowiedziałem się od Kingi, że będziemy razem pracować.
   Paulina zakrztusiła się kawałkiem bułki i tylko szybka reakcja Mateusza uratowała ją od uduszenia się. Zuzia wypluła na talerz Oli wszystko, co miała w buzi, a Emilka gapiła się na Kamila z otwartą koparą.
   — Oluś, czy ta praca ma coś wspólnego z Kamilem? —  spytała podejrzliwie Zuzia.
   — Misiu, słoneczko, zamknij buzię — poprosił Kamil swoją prawie-kuzynkę.
   — Od kiedy ty mówisz do mnie „słoneczko”? — warknęła Emilka do Kamila, przełknąwszy to, co miała w ustach.
   — Od dzisiaj — odparł chłopak z uroczym uśmiechem, na który niejedna dziewczyna zarumieniłaby się jak piwonia, ale do tej grupy nie należała Emilia Niedzielska. — Wracając do tematu, witamy w załodze gazetki szkolnej.
   Bułka dzisiaj po raz drugi usiłowała udusić Paulinę, ale czujny Mateusz nie pozwolił jej na to. Potężnie walnął dziewczynę w plecy.
   — Zepsułeś niespodziankę — wyrzuciła mu Ola. — A tak w ogóle, to kim ty jesteś w tej gazetce? Kinga nic mi o tobie nie wspominała.
   — Ugodziła mnie prosto w duszę — Kamil teatralnie złapał się za serce i przez chwilę pogrążał się w bólu. — Ja, drogie panie, jestem redaktorem graficznym. I zajmuję się też fotografiami, ilustracjami, ogólnie dbam o szatę graficzną.
   Na te słowa Emilka wybuchnęła głośnym rechotem.
   — Co cię tak śmieszy? — spytał Mateusz.
   — Kamil! — odparła dziewczyna między spazmami śmiechu. Pół stołówki patrzyło na nią krzywo, jednak nie przejęła się tym.
   Kamil przewrócił oczami i pokręcił głową, nie znając powodu radości Emilki. Jego prawie-kuzynka często śmiała się ot tak, bez powodu.
   — Bosz, co ja z nią mam — jęknął.
Później
   O szesnastej trzydzieści Paulina, Ola, Zuzia i Emilka stanęły pod drzwiami redakcji szkolnej gazetki. Wszystkie były ubrane w dżinsy i kolorowe koszulki, a na ramionach wisiały im torby z przyborami i czystymi kartkami, no i, naturalnie, z przekąskami.
   — To jak, gotowe? — spytała Paulina, a gdy nie doczekała się odpowiedzi, zapukała do drzwi.
   — Właźcie, dziewczyny! — zawołała ze środka jakaś osoba.
   Paulina nacisnęła klamkę i weszła jako pierwsza.
   Pokój był jasny i przestronny. Pod jedną ścianą stały szafki z kolorowymi segregatorami, pod drugą cztery komputery. Na środku zaś znajdował się wielki stół, a wokół niego dwanaście krzeseł, z czego tylko cztery zostały wolne.
   Osoby siedzące przy stole, w tym także Kamil, przeglądały jakieś notatki, ale kiedy wszystkie cztery nowe dziewczyny zajęły miejsca, pochowały notatki i odwróciły się do niepozornej młodej kobiety siedzącej u szczytu stołu.
   — Cześć. Dzisiaj nasze grono powiększy się o cztery nowe duszyczki — powiedziała blondynka. — Nazywam się Kinga Machnik i jestem redaktorką naczelną szkolnej gazety. To są nasze debiutantki. Przedstawicieli się, proszę — powiedziała redaktorka do przyjaciółek.
   — Olga Złotopolska, Paulina Dmowicz, Emilia Niedzielska i Zuzia Wiśniewska — powiedziała jak zawsze opanowana Ola, wskazując na koleżanki.
   Kinga spojrzała na starych gazeciarzy. Podniósł się chłopiec o czarnych włosach i w okularach, ubrany w nienagannie wyprasowaną koszulę i cienką marynarkę.
   — Nazywam się Janek Wranik, jestem zastępcą Kingi i jednocześnie zajmuję się drukowaniem.
   — Maciek Prus, fotograf — powiedział piegowaty blondyn z uśmiechem na ustach i dołeczkami w policzkach.
   — Ewa Zielonelas, projektantka stron, i Bianka Kowal, edytorka — przedstawiła siebie i koleżankę obok pogodna, niewysoka blondynka z intensywnie błękitnymi tęczówkami i idealnymi brwiami. Bianka miała niebieskie pasemka w ciemnych włosach, na szyi wisiał srebrny łańcuszek, a z dolnej wargi wystawał kolczyk.
   — Sylwia i Nikodem Chruszcz — Chłopiec był przystojnym brunetem o mglistym spojrzeniu czekoladowobrązowych oczu i nieśmiałym uśmiechu. Jego siostra bliźniaczka była prawie identyczna. — Roznosimy gazety i składamy je. Czasem też organizujemy konkursy.
   — Mnie już znacie, ale przedstawię się na wypadek, gdybyście zapomniały. Jestem Kamil Brona, najlepszy fotograf wszech czasów, redaktor do spraw graficznych i specjalista od melanżu — powiedział Kamil.
   Emilka, Zuzia i Paulina przewróciły oczami jak jeden mąż. Samozwańczy specjalista od melanżu zasnął na swojej własnej imprezie prędzej niż goście.
   — Cóż, o ile dobrze pamiętam, Kamil, ostatnią imprezę u Patryka po prostu przespałeś z głową na moich kolanach. Wracając do tematu, dziewczyny, od dziś będziecie pisać teksty do naszej gazety.
   Emilka podniosła rękę.
   — Słucham, Emilio.
   — Emilka, jak już. Co rozumiesz pod słowem „teksty”? — spytała. Miała nadzieję, że w grę wchodzą także opowiadania.
   — No... Wszystko, co ci do głowy przyjdzie. Felietony, opowiadania, wiersze, ale przede wszystkim reportaże i formy charakterystyczne dla gazety — odpowiedziała Kinga, uśmiechając się lekko. — Pierwszy numer ma wyjść pod koniec września, więc postarajcie się skończyć do dwudziestego i oddajcie prace Biance. — Redaktorka na chwilę przerwała, aby popatrzeć na srającego na parapet gołębia. Kiedy już napatrzyła się na ptaka, kontynuowała: — Na dzisiaj to wszystko. Życzę powodzenia, dziewczyny. Miłego dnia wszystkim!
***
Kamil odprowadził koleżanki do ich pokoju.
   — Powiedz, Misiu, co cię tak śmieszyło podczas śniadania?
   — Nic ważnego — odpowiedziała Emilka, ale na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Napotykając pytające spojrzenie swoich towarzyszek i Kamila, dodała: — Naprawdę. Tylko Kamil.
   — A co konkretnie? — zainteresował się chłopak.
   — Yhm... Uszatek w twoim telefonie.
   Zszokowany prawie-kuzyn Emilki przystanął. Otworzył usta, do których wpadła mu spokojnie lecąca sobie mucha. Gdyby mucha mogła, pewnie krzyczałaby z przerażenia, że znalazła się w gębie Kamila, ale nie mogła krzyczeć, więc zadowoliła się wściekłym bzyczeniem. Kamil zakrztusił się, a potem kaszlał i kaszlał, próbując pozbyć się owada ze swoich ust. Dopiero po około dwóch minutach, podczas których Zuzia, Paulina i Emilka śmiały się z niego, a Ola próbowała go uratować, udało mu się wypluć muchę na podłogę, razem z pół litrem śliny.
   — Skąd wiesz o Uszatku? — wykrztusił.
   — Z twojej komórki, tępaku.
   — Skąd znałaś hasło?
   — Od pół roku go nie zmieniałeś, więc łatwo było — zauważyła dziewczyna, patrząc na Bronę jakby ten  rzeczywiście był takim osłem, jakiego udawał.
   — Do jasnej cholery! Zawsze taka byłaś!
   — Cóż... Ciężko jest być zajebistym, ale ktoś musi. A propos zajebistości, możesz wbić na wyższy level, jeśli mi upieczesz te ciasteczka z żelkami — Emilka wyszczerzyła zęby.
   — Ciasteczka z żelkami? Ja też chcę! — zawołała Paulina.
   — Ja też, ja też! — Zuzia i Ola podskakują z radości. — Żelki i ciasteczka, połączenie idealne!
   — Nie ma mowy! Ten przepis to dopiero prototyp! — sprzeciwił się chłopak.
   Za te słowa dostało mu się: w ramię od Emilki, w głowę od Pauliny, w nos od Zuzi, a Ola potraktowała go miotaczem łaskotek.
   — Ratunku! Dzieci mnie torturują! — wrzasnął i uciekł jak najdalej od dziewczyn.
   Ola patrzyła za nim smętnie.
   — A szkoda. Już czułam smak tych żelkowych ciastek. Ech, nieważne. Chodźmy, kisiel sam się nie zje.
Tymczasem
   Mateusz, Michał i Darek, którzy grali w Uno, zastanawiali się, gdzie podział się Kamil. Spotkanie redaktorskie powinno się skończyć już kwadrans temu, a ich przyjaciela nadal nie było.
   — Jak myślicieli, co on teraz robi? — spytał Darek.
   — Zapewne siedzi na klopie i próbuje obmyślić plan przejęcia władzy nad światem — odparł Mateusz bez skrępowania. Zawsze zachowywał się, jakby nie miał wstydu. Bo rzeczywiście go nie miał.
   — Albo próbuje uwolnić się od napalonych dziewczyn — dodał Michał. — Uno.
   Darek rzucił zmianę koloru.
   — Albo siedzi pod drzwiami i nas podsłuchuje. Na zielony, uno.
   Żadnemu z chłopców nie chciało się wstać i sprawdzić, czy Darek miał rację, więc zajęli się grą. Wygrał Michał, jak zwykle zresztą.
   — Mati, czy ty aby nie wiesz, czy Kamil lubi jakąś dziewczynę z naszej klasy? — spytał Darek.
   — A co, zakochałeś się w nim? — spytał Mateusz, uśmiechając się krzywo. Darek zaczerwienił się jak burak.
   — Nie, nic z tych rzeczy! Po prostu chciałem wiedzieć, dla kogo trzyma tyle pluszowych misiów! — chłopak próbował wybrnąć z niezręcznej sytuacji. Owszem, zakochał się w chłopaku, ale nie był to Kamil.
   Zetknął znacząco na materac Kamila, na którym w równym rzadku, poustawiane od największego do najmniejszego, stały przytulanki w różnych pozach,  kudłate i o krótkim futerku, białe, brązowe i czarne, z serduchami i bez ozdób, ubrane i gołe, mocno wypchane i liche, innymi słowy: prawdziwy pluszakowy bazar.
   — Cóż, winny się tłumaczy — powiedział przyjaciel Kamila i wzruszył ramionami. — Nie mam bladego pojęcia. Wiem, że ma manię na punkcie wszystkiego, co jest miękkie, w tym i pluszaków, ale nie wiem, skąd je pozyskuje.
   — Może sam je sobie szyje — rzucił Michał. Nawet nie wiedział, że trafił w dziesiątkę.
   — Och, nieważne. Mów, Michaś, kim jest Nora? — zagadnął chłopaka Darek.
   — Skąd wiesz o Norze?! To miała być tajemnica! — spanikowany Michał zerknął na Darka podejrzliwie.
   — No... Em... Kiedyś tam wspomniałeś coś o niej... Że jest miękka czy coś w tym stylu.
   — Ach, masz na myśli tę imprezę, kiedy po obudzeniu się wyglądaliśmy jak klauny? — upewnił się chłopak. Darek kiwnął głową. Nie chciał pamiętać swojego wyglądu tamtego dnia. — Nora... Nora jest moją... — przełknął ślinę.
   — Dziewczyną? — dokończył za niego Mateusz.
   — Co? — Michał przez chwilę wyglądał na zdezorientowanego, a potem zaczął się długo i serdecznie śmiać. Kiedy skończył, nachylił się do kolegów i powiedział ściszonym głosem: — Obiecujecie, że nie będziecie się śmiać? — Skinęli głowami na znak zgody. — No więc... Nora to moja kocyczka.
   — Kocyczka? Chyba kucyczka — powiedział Mati, sądząc, że przyjaciel się przejęzyczył.
   — Nie. Nora to kocyczka. Jest ciepła, mięciuteńka, duża i niebieska.
   Chłopcy przez chwilę gapili się w milczeniu na Michasia.
   — Ach! Masz na myśli kocyk?
   — Tak, tyle że płci żeńskiej — nastolatek zarumienił się jak piwonia.
   Darek ledwo powstrzymał uśmiech. Wyobraził sobie małego Michała, owiniętego szczelnie w gruby niebieski koc. A potem wyobraził sobie nastoletniego Michała w niebieskim kocyku, w jego ramionach. Darek zdusił w sobie pomruk zadowolenia.
   Widząc, że Michał nadal jest skrępowany, Mati, uczynny kolega, powiedział:
   — Kamil ma kolekcję misiów, ja mam manię na punkcie klocków LEGO, a ty masz swój ulubiony kocyk z dzieciństwa. Wszyscy jesteśmy tak samo dziwni.
   Wyciągnął z kieszeni trzy lizaki i poczęstował kolegów.
   — Co tu jest? Puszka, pomarańcza i truskawka, tak? — Darek, zanim odpakował lizaka, przestudiował jego opakowanie. — O! Zobaczcie! Jest o smaku puszki! — powiedział na widok szarego koloru słodycza. Wpakował go sobie do ust i pomamlał trochę. — Hm... Nie wiedziałem, że puszka smakuje jak cola. Wiedzieliście? — zwrócił się do kolegów.
   Obaj załamani, ale i rozbawieni chłopcy w tym samym momencie pacnęli się dłoniami w czoła.

4 komentarze:

  1. *dumna*
    Zawsze wiedziałam, że znajdziemy sobie zajebistą robotę.
    Apeluję o więcej yaoi i o lizaka dla mnie. Też chcę wiedzieć jak smakuje puszka!
    *dołącza do zbiorowego facepalma*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejo kochana! :3
    Jakoś nie wiem, co mam powiedzieć xD Rozdział podobał mi się, a to z tą pracą jest fajnie (tylko że to ja jestem od spraw graficznych! xD) :D
    Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
    PS Też chcę wiedzieć jak smakuje ten lizak o smaku puszki :D
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
  3. Łatwizna.
    My ciebie też bardzo molibden, węgiel, Azot, Tlen!

    Nie mogę się doczekać dalszych części! I popieram zamiłowanie do kawy. Wszystko jest przyjemniejsze po cappuccino z lodami...

    OdpowiedzUsuń
  4. 49 yr old Physical Therapy Assistant Standford Girdwood, hailing from Rimouski enjoys watching movies like Princess and the Pony and Machining. Took a trip to Historic Centre of Mexico City and Xochimilco and drives a Mercedes-Benz 500K Roadster. strony internetowe

    OdpowiedzUsuń